Kolejna grupa na finiszu. Jeszcze dwa dni i witamy w Polsce.
Nuno Varajão Barbosa
www.cozadzien.pl
Kolejny projekt praktyk zagranicznych tym razem finansowany z Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój jest w trakcie realizacji.
Pierwsza grupa: Ania, Ewelina, Magda, Natalia, Czarek i Kacper pod opieką p. Barbary Górki przebywa obecnie w Portugalii w Barcelos. Uczniowie nabywają nowych umiejętności w hotelach, restauracjach i gospodarstwie agroturystycznym. Uczestnicy oprócz pracy i nauki mają zapewniony bezpłatny, trzytygodniowy pobyt, a także wiele godnych pozazdroszczenia atrakcji. Najbliższy weekend to wycieczka do Fatimy i Porto, potem Viana do Castelo, Ponte de Lima, Braga, Guimaraes.
Ciepła pogoda panująca obecnie w Portugalii pozwala na odpoczynek w basenie na terenie campusu, w którym mieszka grupa. Dla wszystkich uczestników projektu jest to nie tylko czas nauki ale z pewnością również czas wypoczynku i przygody.
Klaudia, Marta, Przemek, Maciek, Oliwia, Patrycja, Ola i Kamila odbywają praktykę zawodową w hotelach i w biurze podróży w Rimini, a w czasie wolnym odpoczywają i zwiedzają kraj.
W dniach 7.08-27-08.2016 r. grupa 8 uczniów z Zespołu Szkół Spożywczych i Hotelarskich wraz z opiekunem Barbarą Macieją przebywała na praktyce zawodowej w gorącym kraju, gdzie przez cały rok rosną cytrusy, czyli w Hiszpanii. Hiszpania to piękne państwo, a Córdoba, gdzie mieszkaliśmy, od początku oczarowała nas swoim specyficznym klimatem. Miasto jest przepełnione przeróżnymi restauracjami, pubami, kawiarniami, sklepami tak że na pewno nie można się tam nudzić. Córdoba posiada piękną historyczną zabudowę. Centrum historyczne Juderia charakteryzuje się wąskimi, krętymi uliczkami i niskimi budynkami. Atmosfera miasta jest przyjacielska, a mieszkańcy żyją bez pośpiechu.
Uczniowie ZSSiH w ramach projektu ERASMUS+ Bariści, somelierzy, obsługa eventów – specjaliści na miarę europejską poznawali tajniki kuchni hiszpańskiej przygotowując potrawy na eventy, m.in. flamenquin, salmorejocordobese, mariscos czy rabo de toro, poznawali sztukę baristyczną, zgłębiali wiedzę o winie oraz uczyli się zasad funkcjonowania najlepszych hoteli w Córdobie. Koordynatorzy i opiekunowie stażu byli życzliwi i bardzo pomocni.
Wiadomo, oprócz pracy znalazł się także czas na podróżowanie i zwiedzanie.W czasie wolnym poznaliśmy kulturę Córdoby w jej najlepszym wydaniu: zwiedziliśmy Mezquitę, twierdzę królów katolickich Alcazar wraz z łaźniami arabskimi oraz wzięliśmy udział w pokazie tańca flamenco.Wybraliśmy się również na wycieczkę do Granady, gdzie zachwyciła nas arabska twierdza Alhambra oraz do Kadyksu, gdzie oprócz zwiedzania cieszyliśmy się słońcem na pięknej piaszczystej plaży nad oceanem.
W trakcie pobytu w Hiszpanii uczniowie mieli możliwość sprawdzenia swoich umiejętności językowych, zwiększenia pewności siebie, umiejętności odnalezienia się w obcej kulturze oraz codziennych zwyczajach obcego kraju. Dzięki Erasmusowi nawiązali nowe znajomości oraz przyjaźnie.
We wrześniu wyjeżdżają kolejne grupy z projektu Erasmus plus do Hiszpanii oraz do Włoch.
Witamy we Włoszech
Kolejna grupa zawitała 1 października.
W ubiegłą środę (07.10) odwiedziliśmy Sant'arcangelo. Jest to cudowne miejsce, pełne pięknych uliczek. Dołączam parę zdjęć abyście mogli poczuć ten klimat. Ciężko wyrazić to słowami!
Zapraszamy do obejrzenia.
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1083597504993335&id=853575261328895
Tak tak to kolejny etap naszego projektu "Specjalista pilnie poszukiwany na rynku europejskim"; realizowanego w ramach programu Erasmus Plus przez naszą szkołę.
W lipcu grupa uczniów z klas hotelarskich, obsługi turystycznej i techników żywienia przebywała na stażu w Hiszpanii; teraz kolei na Włochy. Zaledwie 10 września wylecieliśmy z Warszawy a już za nami kolejne tygodnie. Na początku poznaliśmy miasto Rimini i jego historię i współczesne oblicze oraz spotkaliśmy się z naszymi pracodawcami w hotelach, restauracjach i biurze podróży. Potem już praca, praca (aż do weekendu) i trening umiejętności w kuchni włoskiej (zwłaszcza "frutti di mare";), housekeepingu i pracy hotelu, sprzedaży wycieczek, ale przede wszystkim nauce języka włoskiego i angielskiego. Tydzień mija pod znakiem pracy, ale weekendy to nie tylko "smażing i plażing"; zobaczyliśmy już Florencję miejsce, gdzie narodził się włoski renesans. Miasto miało niegdyś gigantyczne znaczenie polityczne i kulturalne, odgrywając wiodącą rolę w Toskanii. Florencja to także jedno z najbardziej popularnych wśród turystów miast we Włoszech. Wpływa to niestety na jakość zwiedzania, przypominającego czasem przepychanki w tłumie, ale przecież mamy "Hop on Hop off", czyli autobus z otwartym dachem, którym zwiedzamy Florencję bez tłumów i z przewodnikiem. Nie można się jednak temu dziwić, wszak stolica Toskanii słynie z zabytków o niezwykłych walorach artystycznych, dlatego też nasza "drużyna SPECJALISTÓW"; wybrała właśnie to miasto jako pierwszy cel weekendowych wypraw.
Za kolejny cel wybraliśmy San Marino, które leży stosunkowo niedaleko Rimini, ale z dala od Adriatyku. Charakterystyczna góra Monte Titano wznosi się na wysokość 756 m, podczas gdy najniższy punkt San Marino to 55 m n.p.m. Skała widoczna jest z daleka i robi wrażenie, to na niej ulokowana jest stolica - San Marino, a jakże. Historyczne centrum San Marino znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Miasteczko ulokowane jest na wysokiej górze, stąd rozległe widoki na okolicę, pełną wzgórz. W centrum dużo ładnych, starych domów, zbudowanych głównie z San Marino, polski akcentami, brukowane ulice. Średniowieczne domy i fortyfikacje zachowały się w niezłym stanie. Przed nami Wenecja, miasto gondolierów i zakończenie stażu. Zresztą co tu opowiadać zobaczcie sami na zdjęciach.
Pozdrawiamy
Granada Granadą, niemniej jednak nasze zwiedzanie Andaluzji nie ogranicza się tylko do jednego miejsca. Niedzielę spędziłyśmy w Maladze – wreszcie jakiś skrawek morskiego błękitu. Nasz tour nie zapowiadał się rewelacyjnie, a to ze względu na pogodę. Mgła i deszcz, to nie jest to co my lubimy najbardziej, ale nie było wyboru. Uzbrojone w bikini wyruszyłyśmy na spacer śladami Picassa. Malaga to miejsce, w którym się urodził i spędził tylko pierwsze lata życia, ale ponoć darzył sentymentem do końca. Dom, który zamieszkiwał nie jest jakiś gigantycznych rozmiarów, ale urządzony z gustem i przytulnie. Teraz znajduje się tam muzeum. Do naszych czasów zachowały się nawet jego przecudnie haftowane ubranka do chrztu, kto by teraz chciał się w to bawić, i wiele innych gadżetów, np. zdjęcia rodzinne, przedstawiające artystę z czasów dzieciństwa, radosnego brata i kuzyna, a nie zamkniętego w swoim świecie malarza. W mieście nie mogło zabraknąć również muzeum poświęconego jego twórczości. Kolejka do kasy przeraziła nas ogromnie, ale okazało się że grupy wchodzą poza kolejnością. Nie zobaczyłyśmy jego największych dzieł, bo te znajdują się w Madrycie, ale i tak uważamy, że było warto. Jesteśmy pod wrażeniem różnorodności technik malarskich i jego eksperymentów z przedstawianiem świata i ludzi, i tego że może on być inaczej postrzegany przez różne osoby. Jak sam mistrz powiedział, sztuka jest wtedy żywa gdy ma odbiorców. Wydaje nam się, że cel został osiągnięty. Jedyne co nas zaskoczyło to wszechobecna golizna na jego obrazach, co sugeruje, że Picasso musiał mieć na tym punkcie obsesję. Nadszedł czas na pierwsze zakupy pamiątek na straganach na głównym placu miasta, Merced i w pobliskich uliczkach. Być w Maladze i nie kupić reprodukcji światowej sławy twórcy to byłby wstyd! Wybór duży, więc jeśli komuś nie za bardzo odpowiada coś kubistycznego może wybrać te dzieła z początku jego działalności – okresu niebieskiego lub różowego. Taka tu już tradycja, że w prawie każdym mieście hiszpańskim musi znajdować się jakiś zamek. Kiedyś prawie niemożliwy do zdobycia ze względu na swoje położenie, dziś stoi otworem dla zwiedzających. Panorama miasta przecudna, szkoda tylko że nie możemy obejrzeć żadnego przedstawienia wygodnie usadowieni na ławach teatru rzymskiego. Cóż trzeba iść dalej. Nie żałujemy, bo trasa wiedzie na tak długo wyczekiwaną plażę. Zaskoczeniem jest jednak , że prowadzi przez cudzej urody ogród botaniczny. Takiej ilości egzotycznych roślin w jednym miejscu to nie widziałyśmy nigdy! Żal, że musimy to miejsce opuścić tak szybko, ale plaża i morskie fale wzywają nas z oddali. Jeszcze tylko kilka fotek w parku, a potem na tle statków pasażerskich, cóż za exclusive, i teraz możemy oddać się rozkoszom plażowania. Czyż nie jest fantastycznie? Mogłybyśmy tu zostać na zawsze…
Katarzyna i Monika