Pierwszy tydzień praktyk za nami! Na początku trudno było odnaleźć się w nowej rzeczywistości, wpasować w hiszpański rytm życia, ale dla nas nie ma rzeczy niemożliwych, prawda? Ja, Patrycja i Natalia pracujemy w hotelach. Każda osobno. Pewnie teraz pomyślicie „Madre mia, osobno?!”. Lecz nic bardziej mylnego! Jest cudownie! Każdy traktuje nas bardzo życzliwie. W pierwszych dniach strach przed samotnością i nieznajomością języka hiszpańskiego krępował nasze ruchy. Każdy krok trzeba było przemyśleć dwa razy, by uniknąć kompromitacji i pójścia „na dywanik” do szefa za brak kompetencji. Teraz wiem, że nie trzeba było się niczego obawiać. Doświadczenie jakie mamy i wiedza jaką zdobyłyśmy w szkole zupełnie wystarczyły, by podołać zadaniom powierzonym przez naszych nowych pracodawców. W końcu jesteśmy profesjonalistkami, tak? Jednym z plusów pracy w hiszpańskim hotelu jest to, ze nie trzeba zakładać poszewki na kołdrę. EN SERIO? SI! Hiszpanie, jeśli chodzi o okres letni, śpią jedynie pod prześcieradłem lub kocem jeśli jest bardzo zimno. Dlatego łózka ścielimy aż trzema prześcieradłami! Poduszki tez odbiegają od normy. Tutaj ludzie śpią na podłużnych poduszkach, które kształtem przypominają kiełbaskę, a te kwadratowe, takie jak w Polsce służą jedynie do ozdoby. Jeśli chodzi o komunikację z pracownikami to powiem Wam, że jest przezabawnie! Prawie nikt tu nie mówi po angielsku. Nie mamy wyboru – każdy dzień to indywidualna lekcja języka hiszpańskiego. Patrycja, jedyna z naszej trójki, pracuje jako kelnerka w hotelowej cafeterii. Zajmuje się obsługą gości i sprzątaniem sali konsumenckiej. Nie wspomniałam jeszcze tylko o tym, że nasi pracodawcy bardzo dbają o to, byśmy miały siły do pracy. Dlatego też każdego dnia częstują nas tradycyjnym śniadaniem: torillą, magdalenkami (babeczki), kanapkami ze startymi pomidorami i oliwą z oliwek (której sobie nie żałują) lub szynką jamon! Hiszpania to cudowny kraj. Wspaniale jest codziennie słyszeć Hasta mañana! Monika